Produkty rekomendowane. Ulefone Armor 21 8/256GB Czarny od 1179,00 zł Opinie Smartfon 6,58 cala, aparat 64 Mpix, pamięć 8 GB RAM, bateria 9600mAh. Porównaj cenę ofert w 18 sklepach. Filip Stasiak to młody pasjonat lotnictwa z Kluczborka. Od dziecka marzy o tym, żeby zostać pilotem samolotu pasażerskiego. Niedługo jego marzenie może się spełnić, dzięki Fundacji Skutki porozumienia się z pilotami Po tym, jak irlandzkie Stowarzyszenie Pilotów Linii Powietrznych (IALPA) zagłosowało za przyjęciem układu zbiorowego wynegocjowanego przez ich związek, doprowadzając do możliwie szybkiego zakończenia trwających od tygodni trudnych negocjacji i serii strajków, Ryanair wycofał się z planów Urzędnicy Andrzeja Dudy wiedzieli o tym, że kontroler lotów w Zielonej Górze może pracować jedynie do godziny 22:00 .Do takich informacji dotarł dziennikarz portalu tvn24.pl Grzegorz Łakomski. Dotarł też do rozmów wieży z pilotami. W czwartek w Sejmie odbyło się posiedzenie podkomisji do spraw transportu lotniczego, która zajmowała się sprawą lotu prezydenta. W obradach . Korzystają z nich nie tylko zawodowi filmowcy, ale i kamerzyści na weselach. Służą do pilnowania węgla przewożonego koleją i... ściągania podatków przez samorządy. Ale kiedy trafią w ręce osób nieodpowiedzialnych, mogą stanowić ogromne zagrożenie. A bezzałogowca może mieć cztery sery, największa, do tego ketchup i sos czosnkowy. To wszystko? Okej. Dostawa dotrze do pana za jakieś 30 minut. Szybko? No szybko, bo dron nie musi przebijać się przez korki. A w piątek o tej porze w Krakowie to sam pan wie... - tak może już niedługo wyglądać rozmowa pracownika lokalu gastronomicznego z klientem zamawiającym pizzę przez telefon. Science fiction? Niekoniecznie…Pierwszą w Polsce dostawę jedzenia na wynos przeprowadzono w taki sposób 17 września w Warszawie. Statek bezzałogowy miał sześć wirników i ważył pięć kilo. Paczka z kanapkami - dwa. Uniósł się w powietrze w okolicach mostu średnicowego, przeleciał nad plażą miejską i wylądował w sąsiedztwie mostu Poniatowskiego. To jakieś pół kilometra. Nie wiadomo, czy kanapki smakowały lepiej czy gorzej niż dowiezione w tradycyjny sposób. Wiadomo za to, że inicjator eksperymentu który w Krakowie umożliwia zamawianie przez sieć jedzenia z dostawą, upatruje w dronach przyszłość. Bo co trzeci z klientów najbardziej ceni sobie bardzo szybki czas To, w jakich jeszcze dziedzinach naszego życia będzie możliwe wykorzystanie statków bezzałogowych, pokaże czas. Historia lotnictwa liczy ponad sto lat, historia dronów na razie o wiele, wiele mniej. Wszystko przed nami - podkreśla prof. Leszek Wojnar, dziekan Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej. To na tym wydziale planuje się wkrótce otwarcie studiów podyplomowych „Cywilne użytkowanie bezzałogowych statków powietrznych”. A to najlepszy dowód na to, że obiekty bez pilota coraz mocniej wkraczają, a właściwie wlatują w nasze raz pierwszy Jacek Zieliński widział drony w amerykańskich filmach. Potem miał okazje obserwować je już na żywo, w Polsce. Skojarzenia ma jednoznaczne - coś w stylu modeli RC, czyli zdalnie sterowanych samolotów czy helikopterów, którymi większość z nas bawiła się w dzieciństwie. Oczywiście, odpowiednio bardziej zaawansowane technologicznie. Podobnie jak wtedy są zapaleńcy, którzy składają je z części sami. Ale zdecydowana większość kupuje przykład w sklepie „Avatar”, który Zieliński prowadzi od kilku miesięcy w Krakowie. Na półkach stoi kilkanaście modeli. Najtańsze kosztują od stu do kilkuset złotych. Ale to są zabawki: słabe silniki, ograniczony zasięg (do 50-100 m). Dobre dla dzieci, dlatego były popularnym prezentem podczas ostatnich komunii. Droższe są drony wyścigowe (do 5 tys. zł), potrafią rozwijać prędkość 100 km na godzinę. Jednak najwięcej zapłacić trzeba za drony profesjonalne - od 5 tys. do nawet kilkudziesięciu tys. złotych. I na takie chętnych nie brakuje. - Nic dziwnego, drony pozwalają oglądać świat z innej perspektywy, niż robiliśmy to dotychczas. I do tego w bardzo prosty sposób, bez wykorzystywania samolotu, helikoptera, balonu - tłumaczy Jacek Zieliński. Tyle że kupić drona to jedno, a móc nim latać legalnie - to drugie. Zabawa zabawą, ale żeby móc używać drona do zarabiania pieniędzy, np. świadcząc usługi, trzeba się ustawić w kolejce do lekarza medycyny lotniczej, na równi właśnie z pilotami śmigłowców czy samolotów Kukla, który rozkręca akurat firmę zajmującą się wypożyczeniem dronów, przyznaje, że zdobycie uprawnień do ich pilotowania to żadne tam hop-siup. Trzeba zdobyć świadectwo kwalifikacji, czyli coś w rodzaju „prawa jazdy” na drony. A to wiąże się z zaliczeniem państwowego egzaminu - testu z podstaw prawa lotniczego, zasad wykonywania lotów, zachowania się w sytuacjach niebezpiecznych itp., a także egzaminu praktycznego, podczas którego sprawdzane są umiejętności pilotażu. - Tak naprawdę w Krakowie nawet uniesienie się metr nad ziemię wymaga zgody wieży kontroli lotów na lotnisku w Balicach, a taką uzyskać może tylko operator ze świadectwem kwalifikacji - mówi Adrian Kukla. Ale zasady obowiązują także podczas lotów sportowych i rekreacyjnych - lata się tylko w zasięgu wzroku, na otwartej przestrzeni, a nie nad budynkami, drogami czy nad głowami ludzi. No i oczywiście nie w pobliżu lotnisk, bo niesie to za sobą ogromne zagrożenia. Niestety, takich incydentów nie brakuje również w września, baza wojskowa w Krzesinach pod Poznaniem. Podczas przeglądu samolotu wielozadaniowego F-16 technicy znajdują na jego kadłubie zadrapania. Skąd się wzięły? Jedna z hipotez mówi, że w powietrzu doszło do zderzenia z dronem, choć pilot go nie widział. Widziała za to zagrożenie załoga Lufthansy, która w połowie lipca podchodziła do lądowania na Okęciu. Bezzałogowiec przeleciał ok. 100 m od embraera, przez co ten musiał zmienić kierunek dolotu do lotniska. Obecność intruza na kilka godzin zdezorganizowała pracę Okęcia. - Gdyby dron trafił do silnika maszyny, konsekwencje mogłyby być bardzo poważne. Mały samolot czy helikopter mógłby go próbować ominąć, ale dla samolotu pasażerskiego to byłby problem - nie ukrywa Adrian Kukla. Na lotnisku w Balicach w ostatnich latach zanotowano tylko dwa takie incydenty. 21 kwietnia 2015 r. zgłoszenie o „czymś” latającym w odległości mili morskiej (około 1,8 km) od pasa startowego przyszło od przygotowującej się do startu załogi śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. A prokuratura i ABW ścigają tego, który w marcu zeszłego roku latał dronem nad wojskową częścią lotniska pod Krakowem. I na jeden z samolotów próbował zrzucić flarę, czyli de facto mikroładunek szczęście, to tylko margines wykorzystania dronów w Polsce. Na co dzień używane są z głową. Ostatnio wykorzystują je nie tylko profesjonalni filmowcy, ale też np. kamerzyści kręcący wesela i inne uroczystości rodzinne. - Latają nad domem pani czy pana młodego, nad kościołem, nad salą weselną, nad głowami gości raczej nie, bo to niebezpieczne. My z kolei wykorzystujemy je do przygotowania relacji z konferencji czy innych wydarzeń. I może nie jest jeszcze tak, że zleceniodawcy wymagają od nas posiadania drona, ale zawsze to jakiś argument, który pozwala przekonać ich o atrakcyjności naszej oferty - opowiada Kamil Janik, producent filmów wykorzystywane są również przez samorządy, nie tylko do doglądania miejskich inwestycji, jak to się dzieje w przypadku krakowskiego ZIKiT-u. Np. we Wrocławiu dzięki użyciu bezzałogowca udało się ściągnąć ok. 1,5 mln złotych zaległych podatków od nieruchomości, w Katowicach - już prawie 2,5 mln zł. Po prostu z góry lepiej widać - a dzięki ortofotomapom wiadomo, co i ile ktoś powinien zapłacić. Z kolei PKP Cargo od kilku miesięcy używa statków bezzałogowych do pilnowania transportów węgla na Śląsku. W tym czasie liczba kradzieży spadła o ok. 60 proc., udało się dzięki temu zaoszczędzić 1,6 mln zł. Mimo że to był dopiero okres testów… Jacek Zieliński przyznaje, że drony będą przydatne ludziom, jeśli tylko uda się uregulować zasady ich używania. Żeby nie było wolnej amerykanki w powietrzu. Ale daleki byłby od twierdzenia, że weryfikacja użytkownika drona powinna odbywać się już na etapie sprzedaży. Przecież musiałoby być tak z wieloma innymi rzeczami. - Siekiery i noże też mogą trafić w ręce osób niepowołanych, podobnie zresztą jak samochód, który potrafi poczynić w takim przypadku znacznie więcej szkód niż dron - mówi Jacek pewno, zgodnie z zasadami, sterować statkami bezzałogowymi będą umieli absolwenci podyplomówki na PK. Studia zakończą się bowiem egzaminem na licencję UAVO. Prof. Leszek Wojnar nie zdradza, ile osób zapisało się na studia. To tajemnica handlowa. Na pewno było ich za mało, by studia rozpoczęły się w październiku. Najpewniej ruszą więc w semestrze letnim. Bo drony z miesiąca na miesiąc stają się coraz bardziej popularne. Może więc za niedługo w Polsce będzie tak jak w USA, że ludzie strzelają do nich z broni palnej, gdy nie chcą być podglądani...Ostatnio do sklepu Jacka Zielińskiego zadzwonił plantator z okolic Krakowa. Szukał sposobu na ptaki, które w sezonie wyjadały mu porzeczki z krzaków. Pomyślał, że dron mógłby latać nad uprawami między punktami o wyznaczonych współrzędnych, przysiadać na ziemi i po chwili unosić się w górę itp., i odstraszać skrzydlatych intruzów. Nowoczesność wkracza więc także na wieś. A drony, można rzec, trafiły już pod strzechy.***Na wykorzystanie dronów stawia też polska armia. W Mirosławcu na Pomorzu Zachodnim MON buduje 12. Bazę Bezzałogowych Statków Powietrznych. Ma zacząć działać z początkiem 2016 r. Trafi do niej kilkadziesiąt zestawów samolotów klasy mini, taktycznych krótkiego i średniego zasięgu oraz operacyjnych MALE. Służyć będą przede wszystkim do rozpoznania, ale też do działań bojowych. Obecnie polskie wojsko dysponuje ok. 70 bezzałogowcami, w jednostkach specjalnych. To izraelskie Orbitery, amerykańskie Scan Eagle i polskie FlyEye. Głośno było o dronach w naszej armii, kiedy „urywały się z uwięzi” wojskowym. W maju br. zaginął dron wykorzystywany na poligonie w Nadarzycach (Wielkopolska), a rok wcześniej pod Toruniem. Przy tej pierwszej okazji ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej pisał na Twitterze: „Nie wojsko zgubiło, tylko dron sam sobie odleciał. Może ma randkę? Tak to teraz jest z tą młodzieżą. Mało dyscypliny;)”. Oba samolociki zostały później odnalezione. STRONA GŁÓWNA WYJAZDY WINIARSKIE Afryka Ameryka Południowa Armenia Australia i Nowa Zelandia Austria Czechy Francja Gruzja Hiszpania Izrael Kanada Meksyk Niemcy Polska Portugalia Słowenia USA Węgry Wielka Brytania Włochy WYJAZDY OPEROWE Wrocław Warszawa Ustroń Poznań Monachium Katowice TEATRY OPEROWE Bayerische Staatsoper – Bawarska opera w Monachium ARTYŚCI OPEROWI KURSY WINIARSKIE NOCE WINA WIĘCEJ Kalendarium wyjazdów 2022 OFERTY DLA FIRM OFERTY SZYTE NA MIARĘ RELACJE Z PODRÓŻY DLACZEGO WARTO Z NAMI JEŹDZIĆ Promocja dla nowych klientów WYWIADY Z PILOTAMI Enoturystyka Baza wiedzy KONTAKT Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) zamieścił w internecie 85 stron szczegółowych zapisów rozmów, prowadzonych przez osoby znajdujące się 10 kwietnia rano w wieży kontroli lotów w Smoleńsku. Publikacja transkrypcji nagrań nastąpiła po tym, jak ich treść ujawnili polscy eksperci. Według polskiej komisji, której przewodniczy szef MSWiA Jerzy Miller, kontrolerzy lotów popełnili wiele błędów i działając pod presją z Moskwy nie pomogli załodze Tu-154M w procesie lądowania. MAK zamieszczając transkrypcję rozmów z wieży kontroli lotów smoleńskiego lotniska podzielił zebrany materiał na trzy części: nagrania zarejestrowane mikrofonem otwartym, rozmowy telefoniczne i rozmowy radiowe. Z analizy treści tych zapisów wynika, że kontrolerzy od początku swojej pracy w dniu 10 kwietnia mieli świadomość, że warunki pogodowe nie pozwalają na przyjęcie samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Pytali załogę Tu-154M o lotniska zapasowe, a sami zastanawiali się, czy nie skierować Tupolewa do Moskwy na lotnisko Wnukowo. "Ich nie powinno się tu sadzać" - tak brzmi jedna z wypowiedzi, która padła w wieży. Zapis rozmów zamieszczony przez MAK wskazuje również na dość aktywną rolę pułkownika Nikołaja Krasnokuckiego w sprowadzaniu polskiego samolotu. Tydzień temu MAK twierdził, że Krasnokucki jako doświadczony, były dowódca pracujący na lotnisku w Smoleńsku miał jedynie pomagać kontrolerom. Natomiast z nagrań wynika, że włączył się on w proces sprowadzania maszyny. Najdramatyczniejszy jest końcowy fragment zapisu z otwartego mikrofonu. "Gdzie on jest?" - pada o dramatyczne pytanie. 39 sekund później, po wcześniejszej serii przekleństw, słychać komendę: "Dawajcie tu strażaków, gdzie...". Kolejna minuta to niecenzuralne słowa i próba ustalenia, w którym miejscu spadł Tupolew. O prawie o słychać: "Na drugi krąg zaczął odchodzić i przepadł". Można wnioskować, że około dwóch minut po katastrofie kontrolerzy wciąż jeszcze mieli nadzieję, że nie doszło do tragedii i że nie znali właściwej sytuacji Tu-154M.

rozmowy wieży z pilotami na żywo